W związku, że dzisiaj nadszedł jeden z moich ulubionych dni w roku - po kolejnym dniu szaro burej jesieni obudziłam się rano i za oknem zobaczyłam wspaniały biały puch na ziemi, postanowiłam powspominać i podzielić się z wami moją ostatnią wyprawą do Zell Am Ziller w Austrii.
Kocham te widoki. Kiedy jestem w górach i jeżdżę to czuję to niesamowite uczucie wolności. Wszystko znajduje się pode mną, a ja sama jestem w innym, cudownie bajkowym świecie i mam ochotę zostać tam na zawszę. Oczywiście pod warunkiem, że słońce nie jest atakowane przez złowieszcze chmury ;)
Zdjęcia pochodzą z wyjazdu do Austrii, miejscowości: Zell Am Ziller, Mayrhofen, lodowiec Hintertux kilkakrotnie przeze mnie odwiedzane.
Poza pięknymi krajobrazami, świetnie przygotowanymi stokami i cudowną atmosferą uwielbiam tamtejsze jedzenie. Jestem ogromnym smakoszem i jak mogę połączyć swoje uwielbienie do jazdy na nartach i desce z wyśmienitym jedzeniem to przenoszę się automatycznie do raju.
W takich narciarskich miejscowościach na stokach jest mnóstwo restauracji, barów z przeróżnymi napojami (chociaż na stolikach króluje piwo) i dużym wyborem przekąsek i dań. Od zwykłej kiełbasy tzw. wurscht po makarony, kartofle, aromatyczne zupy, rozpływające się w ustach mięsa, kończąc na niebiańskim jabłkowym strudlu skąpanym w waniliowym kremie budyniowym lub z bitą śmietaną. W chłodne mało słoneczne dni proponuję piwo zastąpić gorącą czekoladą, za którą w pewnych miejscach jestem w stanie oddać wiele.
Mimo wszystkich tych wyśmienitych smaków polecam wykupić sobie noclegi ze śniadaniem, ponieważ Austriacka atmosfera, wędliny, sery i inne, całkowicie niezastąpione jajka poprawiają humor od samego rana i dają energię na długie szusowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz