środa, 21 listopada 2012

Republic of Malta


Czy wiedzieliście, że Malta ma niecałe 400 tysięcy mieszkańców? A może byliście świadomi , że to zaledwie 316 km² ?  Malta to na mapie ta mała kropeczka na południe od Sycylii. Wygląda mniej więcej tak ( w bardzo dużym przybliżeniu).



Malta to zbiór wysp: Malta, Gozo, Comino, Comnotto, Wyspy Św. Pawła (to dwie malutkie obok siebie),Filfa. Na powierzchni tego małego państwa mieści się tyle kościołów ile jest dni w roku - niewiarygodne. Oczywiście tego nie sprawdziłam - byłam tam 2 tygodnie. Mieszkałam w mieście o nazwie Sliema :







Nie był to typowy urlop, ale już po kilku dniach wiedziałam gdzie jak dotrzeć i znałam wiele miejsc. Państwo jest tak małe, a zarazem tak urocze i piękne.
W ciągu swojego pobytu na Malce codziennie jeździłam do jej stolicy :Valetty.









Ze Sliemy do Valetty można się  dostać autobusem (autobusy nie jeżdżą według rozkładu jazdy - mimo, że  są wywieszone. Po prostu trzeba czekać i zapewne w ciągu 10 minut przyjedzie, a i tak nie ma pewności czy się wsiądzie, ponieważ często są one przepełnione i trzeba czekać na kolejny) lub promem, skąd można podziwiać  widoki, ale żeby pozwolić sobie na taki środek transportu musiałabym dojeżdżać najpierw do portu autobusem, więc skorzystałam z tej przyjemności tylko raz.

Maltańczycy mówią po angielsku (na szczęście) i po maltańsku (nie przypomina to żadnego z zasłyszanych przeze mnie wcześniej języków) - są bardzo życzliwymi i otwartymi ludźmi.
Maltę z Wielką Brytanią łączy wiele rzeczy. Najprędzej się nasuwające to język, urocze czerwone budki telefoniczne oraz lewostronny ruch samochodowy (przysięgam, że aż przez 4 dni nie mogłam się przestawić i przechodząc przez ulicę najpierw patrzyłam w lewo - 2 razy prawie by mnie rozjechano).



Maltańczycy polecają najlepszą ciastkarnię na wyspie : Caffe Cordina, która istnieje od 175 lat. Sprawdziłam - ciastka są wyśmienite. Polecam!



Ale nie tylko ciastka  są przepyszne na Malcie. Najwięcej można zjeść potraw śródziemnomorskich, ale każdy znajdzie coś dla siebie.  Oczywiście jest też pełno budek z różnymi smakołykami. Znalazłam swoją ulubioną budkę w Sliemie, znajdującą się na klifie. Kupowałam tak tzw. zdrowszą wersję kebabu : naleśnik z dowolnie wybranymi składnikami. Siadałam sobie z tym pysznym daniem (nie wiem czym doprawianym) na ławeczce. Wcinałam i przyglądałam się falom rozbijającym się o skały.




Pewnego dnia postanowiłam wybrać się w niezwykle polecane miejsce na Malce: do Blue Grotto. Podróż tam i z powrotem zajęła mi sporo czasu, ponieważ musiałam najpierw dojechać na lotnisko, gdzie pechowo ponad pół godziny czekałam na kolejny autobus ( z powrotem było podobnie), ale było warto ! Widoki niesamowite! Cała frajda polega na tym, że wsiadasz (z grupą i przewodnikiem) do małej łódeczki, a następnie opływasz skały, wpływając do grot, w których możesz zaobserwować przeróżne niesamowite zjawiska: od kolorowych skał po najróżniejsze odcienie przejrzystej wody mieniące się zielenią, błękitem, a nawet czernią. Wycieczka łódką nie jest specjalnie długa, ale samo spędzanie czasu w tym miejscu napełnia cię dodatkową energią, a siedzenie na skałach i wpatrywanie się w morze niesamowicie uspokaja.





Warto wspomnieć też bardziej szczegółowo o wyspie Gozo. Koniecznie trzeba spędzić na niej co najmniej jeden dzień. Płynie się na nią (ze Sliemy) nie całą godzinę (o ile mnie pamięć nie myli)  - co już daje wyjątkowe wizualne doznania. 



Na Gozo panuje cudowny klimat. Jest mnóstwo kawiarenek, restauracji, uroczy bazarek. Widziałam tam przepiękną Katedrę, od której żal było się oddalać ( mimo, że nie jest to mój ulubiony obiekt zwiedzania). Ponad to znów można obejrzeć robiące wrażenie  groty, w których morze i skały łączą się w magiczny sposób (dotąd mi nie znany). 







Nie mogłabym nie wspomnieć o mieście Paceville. Jest to miasteczko imprezowe - nie potrafię o nim powiedzieć nic więcej -nie byłam w nim za dnia. Bywałam w różnych miejscach, ale szczerze powiedziawszy nie widziałam bardziej imprezowej ulicy niż ta z clubami w Pacevill. Jest to istny raj dla imprezowiczów. Jest to długa ulica, a po jej obu stronach znajduje się club obok clubu. Nie ma osoby, która by tu nie znalazła miejsca dla siebie. Znajdziecie tam każdy rodzaj muzyki od popu, przez hip-hop, po latynoskie hity czy nastrojowe piano. Można też spędzić czas w kasynie. W Paceville od piątku do niedzieli przechodzą tłumy ludzi. Całkowicie niemożliwe jest przejście główną ulicą nie dotykając innych przechodniów. Jest to najbardziej niebezpieczne miejsce na Malcie. Właściwie jest to JEDYNE niebezpieczne miejsce na Malcie. W trakcie weekendu na wszelki wypadek są w kilku miejscach podstawione karetki. Sama byłam świadkiem nieciekawej bójki. Jednak mówi się, że turyści nie są zaczepiani, a owe bijatyki odbywają się między miejscową, pijaną młodzieżą.W moim przypadku to miejsce będzie się kojarzyć ze świetną zabawą!







Maltę będę wspominać na pewno jeszcze wiele razy. Wyjazd ten był dla mnie wyjątkowy. Niestety nie posmakowałam uroku kąpania się w morzu, ponieważ był listopad i woda była zbyt zimna (jak dla mnie - byli tacy, którzy chętnie pływali). Są to niesamowite wspomnienia, które wywołują ciepłe myśli na temat tego miejsca. Achhh Malta, achhhh Sliema...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz